cze 28 2005

z drogi, śledzie


Komentarze: 8

Dawno, dawno temu, kiedy ludzie byli mili dla siebie, zima nigdy nie zaskakiwała drogowców, ZUS pracował szybko, skutecznie i uczciwie, pracownicy dostawali 2 tygodnie urlopu od zatroskanych i rozumiejących szefów, a w rządzie pracowali sami fachowcy, otóż w tych zamierzchłych, pięknych czasach panowała niepisana umowa międzyludzka, żeby chodzić prawą stroną chodnika i omijać się w miarę możliwości z pewnym zapasem.

Właśnie. Nie: środkiem, nie zakosami, nie dywizją rodzinną na całą szerokość (a niech ten z przeciwka sie usunie, a co, family power!), tylko po prostu z prawej.

Teraz okazuje się, że w moim mieście pojawiła się Mafia i to Mafia z dużej M. Nazywa się toto Mafia Młodych Matek Z Wózkami. I jest prawie, jak w tym skeczu Monty Pythona o gangu starszych pań terroryzujących okolicę, napadających na mieszkańców i szalejących na harlejach, tyle że Młode Matki stosują bardziej wyrafinowane metody (wszak i czasy są inne). Młoda Matka z wózkiem wielkości Afryki tarabani się środkiem, dumna, wielka, nieustępliwa, brakuje jej tylko krawata w czerwonobiałe paski. ONA idzie, nie? Nie przesunie się nawet na centymetr, bo taką obrała trajektorię, centralną, nie ustąpi, choćby ją przypalali. Czasem popchnie cię wcale nie dyskretnie w tyłek wózkiem, żebyś się chamie posunął w kolejce. Czasem się zatrzyma na miłe pogawędki z przypadkiem napotkaną znajomą na środku zakrętu, wózek w poprzek, łokieć wypięty, broda wysoko. Zrobi się mały korek? No i co? ONA stoi, nie? A co, nie wolno jej?

Wolno, pewnie, że tak. Tylko, do cholery, dlaczego w 9 przypadkach na 10 takie panie muszą ZMUSZAĆ innych do skakania po kałużach, omijania ich szerokim łukiem, bo a nuż dostaną z łokcia od Matki, nerwowego dreptania wokół w poszukiwaniu ścieżki na otwartą przestrzeń? Może to sprawa hormonów? Cholera wie.

Nie, nie, ja nic tam do Matek nie mam. Do tych miłych Matek, uściślijmy. Ale po dzisiejszej akcji, gdy szłam chodnikiem szerokim jak lotnisko, a z daleka nadchodziła Matka Z Wózkiem Jak Afryka, środkiem, a co,  to mogę PRZYSIĄC, że jak mnie zobaczyła i zlokalizowała moją trajektorię prawobrzeżną, to specjalnie SKRĘCIŁA w moją stronę, wózek jak czołg, Matka mord w oczach, w końcu to JEJ chodnik!!! Szłam sobie spokojnie, oprócz nas zmieściłby się tam cały szwadron komandosów ustawionych w poprzek, więc luz, ominie mnie. W łaskawości swojej zostawiła mi całe 12,4 cm, wózek zaterkotał złowrogo, Matka rzuciła spojrzenie sympatii-inaczej. Ja się pytam - DLACZEGO? Może też sobie kupię Wózek Jak Afryka, coby w nim kartofle wozić, zamontuję w nim małe armatki przeciwpancerne i jak mi któraś podskoczy, to!

A z przyjemniejszych rzeczy - cudny wywiad z Bartoszewskim w Dużym Formacie. Jego określenie na demencję starczą "Jak się stary nudzi, to cymbaleje" rozbawiło mnie do łez.

rruda : :
01 grudnia 2011, 12:28
Hehehe
WaZa
29 czerwca 2005, 14:12
Zawsze jest jakaś druga strona. Bierz to pod uwagę!
29 czerwca 2005, 09:32
Zdarzają się złośliwe przypadki. Ale zawsze istnieje druga strona medalu.
28 czerwca 2005, 18:45
ev_la, prosze bez takich cytatow. Jak chcesz sie wyzyc werbalnie, znajdz sobie inny blog.
**ev_la**
28 czerwca 2005, 18:19
\"Każdy ponad każdym – skurwysyn - innego traktuje jakby był niczym, wszyscy najmądrzejsi – jebani - myślą chyba, że są wybrańcami... wszyscy tu, niestety... Na takie podejście brak mi słów. \"
słowa tej piosenki mówią same za siebie... niestety...
28 czerwca 2005, 18:16
Trza było jej z dyńki pociągnąć, to by się jej odechciało bawić w Carmaegeddona. Swoją drogą, ciekawi mnie jak zachowują się młode matki na drodze, wioząc swoje pociechy na foteliku obok lewarka skrzyni biegów? :)
28 czerwca 2005, 18:08
Rozumiem, zawsze sa OBIE strony, a w mojej notce chodzilo o odrobine tolerancji. I tyle ;)
28 czerwca 2005, 17:19
Choć z drugiej strony, jeśli tak pchasz przed sobą dziecko, które nagle marudzi, przed Tobą ślimaczy się jakaś Pani, co to wsyztsko ma pod nosem, to też nie jest za wesoło. Albo kiedy wszyscy chcieliby, żebyś im schodziła zd drogi, bo masz wózek.

Dodaj komentarz