Komentarze: 1
Zimno, nie? I barrrrdzo dobrze, bo wtedy lepiej się myśli, sprawia, czołga i załatwia sprawy w ZUSie. Mniej się je. Rzadziej myje. Ogólnie lepiej jest.
O czym to ja? ... aaaaaa... o życiu. Nowa praca absorbuje i zadziwia - ludzki szef, obiadki na koszt firmy, mogę się spóźniać ile chcieć, bylebym zrobiła, co miałam zrobić, czyli kapitalizm z ludzką twarzą. Zdziwionam okrutnie, ale powoli, powoli się przyzwyczajam, choć nie odzwyczaję się w życiu od nieśmiertelnego pytania "Mogę wyjść na 15 minut w BARDZO WAŻNEJ, NIE CIERPIĄCEJ ZWŁOKI SPRAWIE?", zamiast po prostu powiedzieć - chcę się zapisać do fryzjera, który przyjmuje raz na zaćmienie Plutona, rozumicie, szefie kochany, poza tym, tu obok, są swietne, prążkowane rajstopy i JA MUSZE JE MIEĆ, NOW, BO UMRĘ I MOJE ZWŁOKI BĘDĄ ŚMIERDZIEĆ NA KORYTARZU, a jeśli to nie przejdzie, to zawsze mogę postraszyć Wredną Babcią z bazarku przy metrze.
Z Babcią to było tak, że kupowałam u niej ręczniczek za całe 4 PLN, w misie. Do Nowej Pracy, a co. Bo papierowych, mimo kapitalizmu, nie dali. Babcia usiłowała wlepić mi jakieś trzysta innych ręczniczków, ale, sorry, za pięć dziewiąta, to ja bardzo asertywna jestem i nabyłam tylko jeden. Zapłaciłam, a Babcia na to pod nosem - "A żeby cię posrało". I spojrzała tak, o. To ja też. Zabrałam ręcznik energicznie i odpowiedziałam grzecznie "Ubrudziła sie pani na policzku, o tu". I poszłam, ale nie wytrzymałam, odwróciłam się - Babcia oglądała się właśnie w jakimś trabancie, hie hie.
No, to jak coś nie teges, mogę dać namiary do B.